Blog

Adaptacja przedszkolaka, czyli jak wspierać malucha podczas pierwszych dni w placówce – część I

Opublikowano

Pierwsze kroki w nowym miejscu

Gdy zbliża się chwila rozstania z dzieckiem, zaczynamy się martwić, czy poradzi sobie w nowej sytuacji i będzie potrafiło dzielnie znosić czas rozłąki. Zastanawiamy się wtedy, czy przedszkole jest dobrym pomysłem i czy nie zostawić malucha dłużej w domu.

Nic bardziej mylnego – przedszkole to miejsce, w którym dziecko dojrzewa, uczy się samodzielności, odpowiedzialności, pokonuje nowe wyzwania i nawiązuje przyjaźnie. Pierwsze chwile w obcym miejscu, z nieznajomymi dziećmi i dorosłymi mogą być dla naszego malca wielkim przeżyciem, ale z pewnością po pewnym czasie zaadaptuje się do nowych warunków i z przyjemnością będzie przychodził bawić się z rówieśnikami. Aby zmniejszyć poczucie lęku, bezradności i obcości u dziecka możemy przygotować je do samodzielnego wykonywania podstawowych czynności.

NAUKA SAMODZIELNOŚCI
Pewne umiejętności są niezbędne do samodzielnego funkcjonowania dziecka podczas naszej nieobecności. Pamiętajmy jednak, że nasz przedszkolak dopiero je nabywa i będzie potrzebował pomocy. Udany start w przedszkolu nie oznacza wcale, że dziecko ma wszystko od razu wykonywać samodzielnie – nauczyciele są po to, by je wspierać. Warto jednak wcześniej przygotować malca.

Ucz dziecko samodzielnego jedzenia – na początku nasz trzylatek będzie miał trudności z utrzymaniem łyżki i widelca, może się zdarzyć, że się zabrudzi lub wyleje zupę na podłogę. Nie krzycz, nie wyręczaj, ale wspieraj i pokazuj. Ważne, że dziecko próbuje i się nie zniechęca. Jeśli dieta malca składała się do tej pory z głównie przecierów i rozdrobnionych potraw, włącz do menu dania, które dziecko będzie musiało pogryźć.

Ucz dziecko ubierania się – jeśli będziesz zawsze wkładać dziecku majtki i skarpetki, nigdy nie nauczy się samodzielności. Poeksperymentujcie razem, niech maluch pomoże Ci w wyborze ubranka, a następnie wspólnymi siłami zakładajcie poszczególne jego części. Po kilku razach, dziecko zapamięta jak się wkłada spodenki i koszulkę. Nie będzie potrafiło zapiąć guzików, suwaków i zasznurować butków, więc ułatw mu zadanie ubierając je w początkowych dniach w wygodne dresiki na gumkę, bluzki z szerszym otworem na główkę (bez guzików) i buty na rzepy.
Ucz dziecko higieny – część dzieci w początkowym okresie przedszkolnym nosi pieluszki, ale szybko się odzwyczaja.

Trening czystości z pewnością ułatwi dziecku funkcjonowanie w przedszkolu. Ucz dziecko sygnalizowania potrzeby, korzystania z toalety, używania papieru toaletowego i mycia rąk. To ostatnie praktykujcie zawsze po przyjściu ze spaceru i przed posiłkami. Po posiłkach prócz namydlenia rączek czeka maluszka mycie buzi i ząbków.
Ucz dziecko koncentracji – malcowi będzie potrzebna umiejętność koncentracji i rozumienia poleceń. Pozwalaj dziecku na dłuższą zabawę wymagającą dłuższego skupienia, czytaj mu książeczki, zadawaj pytania, sprawdzaj poziom koncentracji i rozumienia pytań.

Zachęcaj dziecko do rozmowy – umiejętność wypowiadania się będzie bardzo potrzebna przedszkolakowi. Będzie musiał porozumiewać się z innymi w różnych okolicznościach. Dlatego rozmawiaj z nim często, poproś bliskich, by również zagadywali malca. Gdy dziecko mówi niewyraźnie, sepleni lub nie mówi „r” – zgłoś to koniecznie w przedszkolu. W placówce problemy te pomaga rozwiązać logopeda. Warto się z nim spotkać. Pamiętaj, by nie zawstydzać dziecka. Zamiast je nieustannie poprawiać, często sam poprawnie używaj w swoich wypowiedziach zniekształcanych przez dziecko wyrazów.

Ucz dziecko posługiwania się przyborami plastycznymi – malujcie, lepcie z plasteliny, rysujcie kredkami, róbcie wyklejanki. Zapoznaj malca z różnymi przyborami, by było mu później łatwiej się nimi posługiwać. Nie krytykuj jego rysunków, niech malowanie będzie przyjemnością samą w sobie.

Zachęcaj dziecko do zabawy z innymi dziećmi – kontakty na placu zabaw, spotkania z dziećmi przyjaciół powodują, że maluch mniej się denerwuje, kiedy ma podejść do obcych rówieśników i zacząć rozmowę. Postaraj się więc organizować dziecku tak czas, aby miało okazję do wspólnej zabawy. Jeśli malec jest nieśmiały, nie zmuszaj go do rozmowy. Być może samo przebywanie obok innych dzieci pomoże znieść barierę nieśmiałości.
Ucz dziecko radzenia sobie z twoją nieobecnością – nie łudź się, że maluszek nie będzie rozpaczał podczas rozstania. Dlatego zanim zostawisz go w przedszkolu, pozwól, żeby zaopiekowali się nim chwilkę wujkowie lub dziadkowie. Powiedz dziecku dokładnie, kiedy po niego przyjdziesz i nie spóźniaj się. Niech się nauczy, że dotrzymujesz słowa i zawsze po niego wracasz. Takie rozstania zmniejszą lęk i ból przedszkolnego rozstania.

Blog

Są ferie i moje dziecko mnie złości…. a może to ja się złoszczę na moje dziecko?

Opublikowano

Są ferie, dzieciaki są więc dłużej w domu lub na wspólnym wyjeździe, a co z tym idzie nasze kontakty są bardziej intensywne. I tak częściej nasze latorośle robią sceny przy jedzeniu, kłócą się podczas wspólnej zabawy czy oświadczają, że dziś to absolutnie na narty nie pójdą… Nasze myśli- zapalniki dotyczące złości często przelatują wówczas jak kule karabinu – „on mnie nie szanuje”, „jednak mój mąż ma rację, że ona wchodzi mi na głowę”, „rodzice mnie przestrzegali mnie, że daję mu za dużo wolności”. To dodatkowo może nas osłabiać, bo widzimy siebie jako ofiarę dziecięcej złości. Odpalać się wówczas może także bardzo pierwotna i atawistyczna reakcja typu: „walcz lub uciekaj”. Na jakimś głębszym poziomie odbieramy tę sytuację jako bardzo zagrażającą.

Pojawia się pytanie, co mogę zrobić, kiedy czuję, że złość rozkręciła się u mnie już na maksa, a właściwie nie złość, ale raczej furia lub wściekłość? Warto umówić się samemu ze sobą, co może być dla mnie takim znakiem stop? Wyjście do drugiego pokoju, poproszenie o wsparcie drugiego rodzica, wzięcie głębokiego oddechu – to tylko kilka sposobów, ale wybór tego, co jest dla mnie najlepsze i najbardziej mi służy zależy tylko ode mnie.

Ważne jest danie sobie prawa do złości jako rodzic, ale równocześnie istotne jest zdanie sobie sprawy, by tą złością nie obarczać dziecka. Z jednej strony dzieci potrzebują naszej autentyczności i adekwatnego przeżywania emocji, ale z drugiej strony nie powinny brać odpowiedzialności za to, co my, jako rodzice przeżywamy. Dzieciaki chcą widzieć to, jak my przeżywamy trudne uczucia, bo dzięki temu uczą się, co same mogą zrobić z tym kawałkiem w sobie. Pamiętajmy, że modelowanie, jest bardzo skuteczną techniką, dzięki której wypracowujemy nowe umiejętności społeczne.

 Pomocny może okazać się także „domowy kodeks złości”, czyli wprowadzenie zasad, czym jest dla nas to uczucie i jak możemy sobie z nim w naszej rodzinie radzić. Często już pierwszym zaskoczeniem dla dzieci jest to, że złość wcale nie jest zła. Pojawiają się pytania, ale jak to, to można się złościć? To często wielkie odkrycie w dziecięcym świecie, kiedy maluchy otrzymują informację, że złość to jedna z emocji, taka sama jak strach, radość czy smutek i sama w sobie nie jest ani negatywna, ani pozytywna. To po prostu taka informacja dla nas, która mówi, że być może nasze poczucie bezpieczeństwa zostało zagrożone lub ktoś naruszył nasze granice.

Kolejnym punktem kodeksu może być informacja i o tym, jak możemy naszą złość wyrażać w bezpieczny sposób, tak by nie krzywdziło to naszych bliskich. Tak więc możemy zawrzeć przykładowo taką zasadę: „kiedy czuję złość mogę to wykrzyczeć”. Ważne jest to, by z dzieckiem omówić, jakie zachowania są niedopuszczalne i na co nie mamy zgody jako rodzice – nie uderzamy innych, nie kopiemy ani nie wyzywamy. Warto zadbać także o kącik wyciszenia, czyli bezpieczne miejsce, w którym młody człowiek mógłby dojść do siebie, bo tsunami, jakim dla małego mózgu jest wybuch złości, bez wsparcia dorosłego jest trudne do opanowania.

Blog

Zabawa, zabawa…..i po zabawie, czyli kilka słów o piciu i terapii uzależnień

Opublikowano

Film Kingi Dębskiej „Zabawa, zabawa” warto obejrzeć. To bezsprzeczne. Pytanie tylko dlaczego, skoro filmów o uzależnieniu nakręcono już sporo, mamy w pamięci choćby „28 dni”, „Tylko strach”, „Kiedy mężczyzna kocha kobietę” czy w końcu „Pod mocnym aniołem”

Przede wszystkim dlatego, że nie koncentruje się on głównie na destrukcji alkoholowej, przedstawiając obraz osoby targanej alkoholowym zespołem abstynencyjnym, czyli trzęsącej się, wymiotującej, rzucanej napadami padaczkowymi czy cierpiącej z powodu omamów lub halucynacji.  To istotny objaw diagnostyczny, ale skupianie się li tylko na nim może często powodować, że znikają nam z oczu dyskretniejsze szkody i destrukcja, jaką uzależnienie wprowadza w inne obszary naszego życia, jak choćby relacje rodzinne czy pożycie intymne. Podobnie jak studentka Magda, pomimo sięgania w pracy po „małpki” zadołowane w szufladzie, twierdzi, że nie ma problemów z alkoholem, bo nie zawala swoich zadań, wypełnia targety i wszystko robi na czas…

Ewidentnie widzimy, że bohaterki utraciły kontrolę nad piciem i wobec alkoholu są bezsilne. Zdarza im się pić i wsiadać za kółko czy pod wpływem alkoholu przeprowadzać operacje chirurgiczne. Tu dotykamy kolejnego ważnego tematu. Czy z uwagi na picie zdarza mi się łamać swoje zasady i przekraczać granicę, których kiedyś obiecywałem sobie, że nigdy nie naruszę? Może wcześniej seks z nowo poznaną osobą wydawał się nie mieścić w moich standardach, ale kiedy po zakrapianej imprezie mi się to zdarzyło, to jakoś próbuję się rozgrzeszyć, tłumacząc sobie, że w sumie wszyscy znajomi robią podobnie.

W toku rozwoju uzależnienia dochodzi do rozszczepienia i rozdwojenia „Ja”, dlatego coraz trudniej takiej osobie powiedzieć jaka jest i jak zachowuje się w danej sytuacji. Tworzą się więc swoisty „dr Jeckyll i pan Hyde”, bo po alkoholu uważam siebie za wartościowego, sprawczego, odnoszącego sukcesy, słowem takiego, którego na wszystko stać. Inaczej jest, gdy trzeźwieję, tutaj mam poczucie przegranej, tego, że moje życie niewiele znaczy, a samemu trudno jest nadać mu jakiś sens. Tak jak szanowana pani chirurg Teresa, która jednego dnia odbiera prestiżową nagrodę za oddanie w pracy na rzecz małych pacjentów, a następnego ranka budzi się umorusana, w znoszonym ubraniu, z pustą butelką po wódce pod poduszką.

Oglądając ten film nasunęła mi się refleksja, gdzie byli bliscy tych osób i jak to na nich wpłynęło? Prawda jest niestety smutna, bo w obliczu atomizacji więzi rodzinnych i przyjacielskich, często nie wiemy, co dzieje się z naszymi dziećmi, partnerami czy rodzicami. Osoba uzależniona, dbając o zapewnienie sobie komfortu picia, często przybiera maskę sukcesu, pokazując, jak dobrze radzi sobie ze swoimi obowiązkami i wszystko świetnie „ogarnia”. Stąd rozmowy o pogodzie przy rodzinnym obiedzie bohaterki filmu „Zabawa, zabawa” Magdy czy bankietowe small taki prokurator Doroty.

Rodzi się jednak pytanie, co mogę zrobić, gdy widzę, że bliska mi osoba ma problem z alkoholem? Przede wszystkim postawić granicę, pokazać, że nie godzę się np. abyś zajmował się dziećmi, gdy jesteś pod wpływem alkoholu i masz zmienioną świadomość. Warto dawać informacje zwrotne dotyczące naszego zaniepokojenia, troski czy frustracji wynikającej z tej sytuacji. Kolejnym krokiem może być interwencja rodzinna, najlepiej przygotowana pod okiem terapeuty uzależnień, gdzie skonfrontujemy bliską osobę ze skutkami jej picia i sformujemy oczekiwania dotyczące zmiany. Wreszcie, możemy rozważyć skierowanie sprawy do Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, która to może pilotować dalej tę sprawę, zdiagnozować, czy osoba jest uzależniona od alkoholu, a także w wyniku decyzji sądu zobowiązać ją do leczenia odwykowego. Terapia uzależnień jest tu szansą na rozpoczęcie procesu zdrowienia i poprawę samopoczucia, a w konsekwencji naprawę więzi rodzinnych.

 

 

 

 

 

Uncategorized

Jak zadbać o siebie w Nowy Rok?

Opublikowano

Mamy styczeń, rozpoczął się Nowy Rok. Za nami święta – czas, kiedy obdarowywaliśmy bliskich prezentami, okazując im w ten sposób naszą miłość i przywiązanie. Często zastanawiam się, jak ludzie w tym okresie obdarowują samych siebie. Czy kładąc prezent pod choinkę pomyśleliście może o swoich potrzebach i o tym, co byście najbardziej chcieli sobie ofiarować?

Ostatnio, rozmawiając ze znajomą, usłyszałam, że czuje się przemęczona, pozbawiona energii, a wyjazdy do domu rodzinnego na święta tylko pogłębiają jej stan. Podzieliła się swoją historią życiową, wychowywania się w domu, gdzie było dużo alkoholu, doświadczyła przemocy ze strony ojca i braku wsparcia ze strony matki.  Czytając teksty w internecie zdiagnozowała, że najprawdopodobniej ma syndrom DDA – Dorosłego Dziecka z Rodziny Alkoholowej (lub patrząc szerzej z rodziny dysfunkcyjnej, gdzie jeden z rodziców był przewlekle chory, nieobecny, panowało skrajne ubóstwo, bezrobocie albo uzależnienie; niekoniecznie związane z alkoholem). Wtedy zapytałam ją, co chciałaby z tym dalej zrobić? Ona na to, że przecież teraz są święta, ma tyle rzeczy na głowie, musi zadbać o przygotowanie świątecznych potraw i kupienie bliskim upominków. Może kiedyś pomyśli o terapii lub poszukaniu wsparcia dla siebie, ale przecież jest tyle rzeczy, które musi jeszcze „ogarnąć”.

W jej świecie, na nią samą i jej potrzeby nie starczyło niestety już miejsca.

Jeśli w tej krótkiej historii znajdujesz choć cząstkę swoich doświadczeń, usiądź teraz proszę choć na chwilę i zastanów się, co mówią Twoje uczucia. Jakie pod nimi kryją się potrzeby? Wiem, że zrobienie pierwszego kroku i zapisanie się do specjalisty wymaga nie lada odwagi i determinacji w walce o siebie. Wyobrażam sobie, że może już kilka razy brałeś telefon do ręki, wykręcałeś numer… i w ostatniej chwili się wycofywałeś. To jak najbardziej normalne i prawidłowe, może potrzebujesz jeszcze czasu, bo to duża zmiana w Twoim życiu. Być może od małego towarzyszy Ci przekonanie, że nie powinno się prosić o pomoc, bo robią to tylko słabeusze, a Ty przecież pokażesz innym, że sobie poradzisz. Wierzę, że tak będzie, ale zastanawiam się jakim kosztem?

Bliskie mi jest powiedzenie, że z terapią jest trochę tak jak z randkowaniem – czasem trzeba kilku spotkań, by upewnić się, że jest to właściwa osoba, z którą chcielibyśmy pracować nad naszymi trudnościami. Dobrze jest, przed umówieniem się na pierwszą konsultację, sprawdzić, że wybrany przez nas specjalista ma ukończoną szkołę psychoterapii (lub jest w jej trakcie) oraz czy pracuje pod superwizją. Jest to forma zadbania o siebie i chronienia siebie, bo w końcu powierzamy takiej osobie często intymne i długo skrywane informacje na swój temat.

Już po pierwszym spotkaniu, zachęcam do zapytania siebie – „czy dobrze się czuję w obecności tego specjalisty?”; „czy mam poczucie, że mogę mu zaufać i się przed nim otworzyć?”.  Jeśli za pierwszym razem nie trafi się na tę właściwą osobę, pomimo tego, że sprawdziliśmy jej kwalifikacje, warto się nie zrażać. Czasem zwyczajnie, z powodów osobowościowych czy światopoglądowych, możemy nie czuć się komfortowo w tej relacji, dlatego lepiej o tym powiedzieć, otworzyć ten temat; a po ewentualnym omówieniu poszukać innego psychoterapeuty.

Niekiedy dobrym podarunkiem dla siebie mogą być warsztaty psychologiczne. Mają zamkniętą, najczęściej jednodniową formułę, a praca tam zazwyczaj nie jest taka głęboka jak podczas psychoterapii indywidualnej bądź grupowej. To także dobra okazja, by poobserwować siebie w grupie, jakie emocje budzą w nas poszczególne osoby, do kogo nam jest bliżej, a do kogo dalej.

 

 

 

 

 

 

 

 

Mamy styczeń, rozpoczął się Nowy Rok. Za nami święta – czas, kiedy obdarowywaliśmy bliskich prezentami, okazując im w ten sposób naszą miłość i przywiązanie. Często zastanawiam się, jak ludzie w tym okresie obdarowują samych siebie. Czy kładąc prezent pod choinkę pomyśleliście może o swoich potrzebach i o tym, co byście najbardziej chcieli sobie ofiarować?

Ostatnio, rozmawiając ze znajomą, usłyszałam, że czuje się przemęczona, pozbawiona energii, a wyjazdy do domu rodzinnego na święta tylko pogłębiają jej stan. Podzieliła się swoją historią życiową, wychowywania się w domu, gdzie było dużo alkoholu, doświadczyła przemocy ze strony ojca i braku wsparcia ze strony matki.  Czytając teksty w internecie zdiagnozowała, że najprawdopodobniej ma syndrom DDA – Dorosłego Dziecka z Rodziny Alkoholowej (lub patrząc szerzej z rodziny dysfunkcyjnej, gdzie jeden z rodziców był przewlekle chory, nieobecny, panowało skrajne ubóstwo, bezrobocie albo uzależnienie; niekoniecznie związane z alkoholem). Wtedy zapytałam ją, co chciałaby z tym dalej zrobić? Ona na to, że przecież teraz są święta, ma tyle rzeczy na głowie, musi zadbać o przygotowanie świątecznych potraw i kupienie bliskim upominków. Może kiedyś pomyśli o terapii lub poszukaniu wsparcia dla siebie, ale przecież jest tyle rzeczy, które musi jeszcze „ogarnąć”.

W jej świecie, na nią samą i jej potrzeby nie starczyło niestety już miejsca.

Jeśli w tej krótkiej historii znajdujesz choć cząstkę swoich doświadczeń, usiądź teraz proszę choć na chwilę i zastanów się, co mówią Twoje uczucia. Jakie pod nimi kryją się potrzeby? Wiem, że zrobienie pierwszego kroku i zapisanie się do specjalisty wymaga nie lada odwagi i determinacji w walce o siebie. Wyobrażam sobie, że może już kilka razy brałeś telefon do ręki, wykręcałeś numer… i w ostatniej chwili się wycofywałeś. To jak najbardziej normalne i prawidłowe, może potrzebujesz jeszcze czasu, bo to duża zmiana w Twoim życiu. Być może od małego towarzyszy Ci przekonanie, że nie powinno się prosić o pomoc, bo robią to tylko słabeusze, a Ty przecież pokażesz innym, że sobie poradzisz. Wierzę, że tak będzie, ale zastanawiam się jakim kosztem?

Bliskie mi jest powiedzenie, że z terapią jest trochę tak jak z randkowaniem – czasem trzeba kilku spotkań, by upewnić się, że jest to właściwa osoba, z którą chcielibyśmy pracować nad naszymi trudnościami. Dobrze jest, przed umówieniem się na pierwszą konsultację, sprawdzić, że wybrany przez nas specjalista ma ukończoną szkołę psychoterapii (lub jest w jej trakcie) oraz czy pracuje pod superwizją. Jest to forma zadbania o siebie i chronienia siebie, bo w końcu powierzamy takiej osobie często intymne i długo skrywane informacje na swój temat.

Już po pierwszym spotkaniu, zachęcam do zapytania siebie – „czy dobrze się czuję w obecności tego specjalisty?”; „czy mam poczucie, że mogę mu zaufać i się przed nim otworzyć?”.  Jeśli za pierwszym razem nie trafi się na tę właściwą osobę, pomimo tego, że sprawdziliśmy jej kwalifikacje, warto się nie zrażać. Czasem zwyczajnie, z powodów osobowościowych czy światopoglądowych, możemy nie czuć się komfortowo w tej relacji, dlatego lepiej o tym powiedzieć, otworzyć ten temat; a po ewentualnym omówieniu poszukać innego psychoterapeuty.

Niekiedy dobrym podarunkiem dla siebie mogą być warsztaty psychologiczne. Mają zamkniętą, najczęściej jednodniową formułę, a praca tam zazwyczaj nie jest taka głęboka jak podczas psychoterapii indywidualnej bądź grupowej. To także dobra okazja, by poobserwować siebie w grupie, jakie emocje budzą w nas poszczególne osoby, do kogo nam jest bliżej, a do kogo dalej.

 

 

 

 

 

 

 

 

Blog

Prezent na święta i sylwestra… dla samego siebie

Opublikowano

Święta Bożego Narodzenia uplasowały się pod koniec listy najbardziej obciążających psychicznie wydarzeń na skali stresu według Holmesa i Rahe’a. Nic dziwnego więc, że często wyczerpani pracochłonnymi przygotowaniami, całodniowym sprzątaniem czy gotowaniem, nie mamy już siły i przestrzeni, by być dla siebie dobrymi i wyrozumiałymi. Odreagowując napięcie częściej zdarza nam się sięgnąć po alkohol, wybuchnąć na partnera czy w niekontrolowany sposób zacząć objadać się słodyczami.

Może więc warto w tym roku dla odmiany na listę swoich priorytetów wpisać zadbanie o… prezent dla samego siebie. Tu nie chodzi tylko o rzeczy materialne, choć i takie mogą być odpowiedzią na nasze potrzeby. Podarunkiem dla samego siebie może być uważność na siebie, prawdziwa obecność, otwarcie się na relacje, przebaczenie sobie czy dziecięca beztroska w poznawaniu świata. Wskazówką, która może nas naprowadzić na to, jaki prezent byłby dla nas samych najlepszy, jest odpowiedź na pytanie o nasze potrzeby. Wsłuchanie się w nasze emocje i uczucia może dać nam odpowiedź, czego potrzebujemy, a to z kolei może okazać się wspaniałym wstępem do tego, jak możemy się o siebie świątecznie zatroszczyć.

Przykładowo, jeśli Anna w ostatnim czasie odczuwa złość i irytację w relacji z partnerem, to być może fundamentalna potrzeba bezpieczeństwa i stabilizacji jest u niej zagrożona. To, co może zrobić w tej sytuacji, to nakręcać się w swoim podenerwowaniu, co spowoduje tylko wzrost napięcia w związku lub zatroszczyć się o siebie i zapytać – „jak mogę się o siebie zadbać?” Pomysłem może być szczera rozmowa z najbliższą osoba i emocjonalne otwarcie się na nią. Zbliżenie się niesie ze sobą ryzyko zranienia, ale także obietnicę bycia przyjętym i bezwarunkowo zaakceptowanym.

Tak przykładowo wśród prezentów, który ofiarujemy sobie na święta może się znaleźć:

  • Zrobienie czegoś po raz pierwszy lub w sposób, w jaki tego nigdy nie robiliśmy
  • Napisanie listu do bliskiej osoby, w którym rozliczamy się z trudami przeszłości i dzielimy się swoimi uczuciami
  • Dzienniczek wdzięczności, gdzie codziennie odnotowujemy rzeczy, za które chcemy podziękować
  • Szczera rozmowa lub spowiedź w przypadku osób wierzących, które pomogą nam nadać sens przeszłym doświadczeniom i zadbać o porządek w świecie ducha i emocji
  • Lista marzeń, dzięki której będziemy mogli zwizualizować to, czego pragniemy

Wśród podarunków, które możemy dać sobie samemu na święta jest jeszcze rozwój i przestrzeń na poznawanie siebie. Jedną z dróg, by to osiągnąć jest udział w psychoterapii lub warsztatach psychologicznych. Przełom roku może być dobrym momentem, by z nową energią poszukać zdecydować się na podróż w głąb siebie i umówić się na konsultację psychologiczną.

Blog

Święta Bożego Narodzenia – czego potrzebują dzieci?

Opublikowano

Święta to czas intensywnego nadrabiania zaległości; spotykamy się z rodziną, z którą dawno się nie widzieliśmy, rozmawiamy o sprawach ważnych, siedzimy przy obficie zastawionym stole, czytamy książki i oglądamy telewizję. To czas słodkiego leniuchowania i nic nie robienia…

Okres przedświąteczny z kolei to czas sprzątania, zakupów, gotowania, przystrajania domów, wybierania i pakowania prezentów…

A gdyby tak spojrzeć na to oczami dziecka? Czy moje dziecko rzeczywiście najbardziej na świecie potrzebuje posprzątanego domu, 12 potraw na wigilię, światełek ozdabiających dom? Czy potrzebuje kolejnego zestawu Lego albo lalki Barbie? Czy to zaspokaja jego prawdziwe potrzeby?

Ostatnio widziałam na FB film, który bardzo mnie poruszył i którym  chciałabym się z Wami podzielić:

https://www.facebook.com/mniejekranu/videos/1800810320158770/UzpfSTY2ODMzNDQyODoxMDE1NzAzNzUxMjE3NDQyOQ/

Mnie ten spot zainspirował, by okres świąteczny przeżyć w tym roku nieco inaczej niż zwykle. Spojrzeć na moje dziecko i zobaczyć je w całości, ze wszystkimi jego potrzebami, smutkami i radościami. By wykorzystać ten czas na lepsze poznanie najbliższych mi osób. By ten czas był prawdziwym spotkaniem z drugą osobą.

Dla wszystkich, którzy chcieliby dołączyć do mnie, ku inspiracji, podaję kilka rzeczy, które można wspólnie z dziećmi i rodziną robić w święta:

  • Wspólne czytanie przy choince – każdy ma swoją ulubioną książkę, święta to idealny czas by poczytać ją na głos z dziećmi
  • Spacer – z sankami, albo bez, w zależności od pogody, to też idealny sposób, aby poczuć się lepiej po obfitym obiedzie
  • Wspólne granie w gry planszowe – np. Dixit, Monopol albo Pytaki – to gry, które pozwalają porozmawiać ze sobą
  • Domowe kino, obejrzyjmy wspólnie film – jakiś familijny, albo świąteczny, który skłoni nas do wymiany swoich wrażeń
  • Śpiewanie kolęd – można wykorzystać do tego karaoke z youtube albo śpiewać razem z płytą CD
  • Oglądanie starych zdjęć ze wspólnych wyjazdów – to niesamowita okazja do powspominania wakacji albo opowiedzenia babci lub dziadkowi śmiesznej historii z plaży
  • Oglądanie filmików z czasu kiedy pociechy były malutkie – dzieci uwielbiają historie ze swojego dzieciństwa, których nie pamiętają, warto poopowiadać im o tym okresie, powspominać, to działa wspaniale zarówno na małych jak i dużych
  • Budowanie bazy kosmicznej pod stołem – kto z nas nie pamięta takiej zabawy z dzieciństwa? Święta to czas, kiedy możemy poczuć się znowu jak małe dzieci, bawiąc się przy tym świetnie ze swoimi pociechami
  • Spacer po mieście, oglądanie iluminacji lub szopek w kościołach – to wspólny czas razem, ale także piękne estetyczne przeżycie
  • Lista marzeń na Nowy Rok – warto wiedzieć o czym marzymy, wyobrażać sobie realizację tych marzeń, to pierwszy krok do ich spełnienia
  • Planowanie wakacji – warto podyskutować, gdzie w tym roku chcecie się wybrać, wziąć pod uwagę opinię wszystkich, zrobić naradę rodzinną i burzę mózgów
  • Wyprawa na lodowisko – ruch na świeżym powietrzu to najlepszy sposób wspólnej aktywności
  • Wypad na rodzinne wydarzenie – może do teatru albo na rewię na lodzie, a może jakiś koncert kolęd? Wspólne przeżywanie emocji zbliża nas do siebie

Tak naprawdę nieważne co będziecie robić, ważne że będzie to Wasze, wspólne. Nasze dzieci w Święta najbardziej potrzebują naszego czasu, uwagi i życzliwości. Życzę Wam i sobie też, żeby udało nam się przeżyć je w bliskości i prawdziwym kontakcie z tymi, których kochamy. Niech ten czas będzie okazją do zatrzymania się i refleksji…

A Wy jak spędzacie wspólnie czas? Podzielcie się swoimi pomysłami w komentarzach pod artykułem.